Rady Osiedli to najniższy szczebel samorządu, ale ich rola wcale nie jest marginalna. To właśnie radni osiedlowi najczęściej jako pierwsi słyszą od mieszkańców o problemach chodników, zieleni, bezpieczeństwa czy wydarzeń lokalnych. Mimo że ich decyzje są w dużej mierze zależne od władz miasta, mogą realnie wpływać na jakość życia w najbliższym otoczeniu. W Szczecinie dzieje się coś nowego – nagle wielu społeczników bardzo chce zostać radnymi osiedlowymi. Kampanie są widoczne, a zainteresowanie tą formą działalności społecznej rośnie. Skąd ten trend? I co on oznacza dla mieszkańców? O tym rozmawiamy z jedną z kandydatek do Rady Osiedla Centrum, Alicją Bodlas.
Jak definiujesz rolę radnego osiedlowego – czy to przede wszystkim reprezentant mieszkańców, czy także część szerszej układanki politycznej miasta?
– Zdecydowanie reprezentant mieszkańców. Rada Osiedla to jednostka pomocnicza gminy, której działania są faktycznie w dużej mierze zależne od decyzji radnych miejskich. Brak pełnej samodzielności sprawia, że konieczna jest współpraca z samorządem – właśnie po to, by skutecznie zgłaszać i rozwiązywać lokalne problemy, które inaczej nie dotarłyby do szczebla miejskiego.
Jak wygląda Twoja współpraca z radnymi miejskimi i politykami wyższego szczebla – czy zdarza się, że interesy osiedla są w konflikcie z ich celami?
– Kandyduję do Rady Osiedla po raz pierwszy. Do tej decyzji dojrzewałam latami, obserwując, jak nasze miasto się zmienia – lub niestety w niektórych obszarach stoi w miejscu. Jako mieszkanka Centrum widzę, jak funkcjonuje serce miasta – i nie zawsze jestem zadowolona z tego, co obserwuję.
Zanim zgłosiłam swoją kandydaturę, rozmawiałam z dotychczasową przewodniczącą Rady Osiedla Centrum oraz z innymi radnymi osiedlowymi Szczecina, żeby lepiej poznać możliwości tej funkcji.
Czy może dojść do konfliktu z politykami? Tak – zwłaszcza wtedy, gdy miasto podejmuje decyzje w perspektywie długoterminowej, ignorując codzienne potrzeby mieszkańców. Dlatego tak ważne jest, by opinie rad osiedli były rzeczywistym głosem społeczności lokalnej.
Radni osiedlowi mają realny wpływ na decyzje podejmowane na szczeblu miasta, czy raczej pełnią funkcję doradczą i konsultacyjną?
– Rada Osiedla pełni kilka ról. Ma realne możliwości działania przy organizacji życia lokalnego – eventów, festynów, spotkań integracyjnych.
W sferze konsultacyjnej – rada opiniuje różne działania, ale miasto nie ma obowiązku się do tych opinii stosować. Problemem jest też to, że takie sytuacje nie są wystarczająco nagłaśniane.
RO Centrum nie ma obecnie strony internetowej ani aktywnego fanpage’a – a bez tego mieszkańcy czy nawet media nie mają jak dowiedzieć się, że taka sytuacja miała miejsce.
Jak radny osiedlowy może zachować niezależność w sytuacjach, gdy politycy próbują wymuszać poparcie dla konkretnych projektów lub inicjatyw?
– Przede wszystkim zachować zdrowy rozsądek i spokój – i nadal działać zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców oraz własnym sumieniem.
Widzisz ryzyko, że rola radnego osiedlowego staje się „trampoliną” do kariery politycznej, kosztem faktycznej pracy na rzecz mieszkańców? Takie przypadki są znane.
– Działalność w Radzie Osiedla to zupełnie inna przestrzeń niż partyjna polityka. Wiem, że były osoby, które pełniły rolę radnych osiedlowych, a następnie dostały się do Rady Miasta lub jeszcze wyżej. Ale czy taki był ich pierwotny cel, czy raczej efekt pracy, czy może przypadek – to już pytanie do nich.
W większości rad osiedli działają społecznicy, którzy chcą zadbać o swoje otoczenie. Co więcej – wybory do RO są wolne od partyjnych szyldów. Nie ma komitetów, nie ma finansowania kampanii, a praca radnych – poza ewentualnie przewodniczącymi – jest społeczna i bezpłatna.
Skąd nagle wzięła się tak intensywna rywalizacja i rozbudowane kampanie w wyborach do rady osiedla – dlaczego nagle wszyscy chcą być tak widoczni?
– Szczerze mówiąc – nie widzę tej rywalizacji. Owszem, pojawiło się kilka plakatów miejskich i były audycje radiowe, ale to raczej element informacyjny. Sama obserwuję działania kilku radnych osiedlowych, więc docierają do mnie komunikaty online – jednak uważam, że taka forma nie dotrze do osób starszych.
O zmianach w zasadach wyborczych słyszałam już w styczniu, gdy brałam udział w konsultacjach społecznych – wiem, jak ważne jest, by Rada Osiedla w ogóle powstała. Jeśli frekwencja nie przekroczy 5%, RO nie zostanie utworzona.
Dlatego od zeszłego tygodnia prowadzę swoją kampanię – wydrukowałam ulotki i plakaty, wszystko za własne środki. Promuję się jako osoba społecznie zaangażowana. Różowa koszula na ulotce ma przyciągać uwagę – ale najważniejsze jest to, że podaję datę i lokal wyborczy, bo te różnią się od lokali w innych wyborach. Chcę, by mieszkańcy przyszli zagłosować i by nasza RO mogła działać.
Na liście kandydatów widać też sporo młodych osób – zachęcam, by dać im szansę.
Niektórzy kandydaci prowadzą kampanie tak, jakby ubiegali się nie do rady osiedla, lecz co najmniej do rady miejskiej – czy Pani zdaniem to przesunięcie priorytetów wpływa na faktyczną pracę radnych na osiedlu?
– Wydaje mi się, że intensywność wynika głównie ze zmiany zasad przeprowadzania wyborów do rad osiedli. Ryzyko, że jakaś rada osiedla nie powstanie, jest niestety realne.
Moim zdaniem kampania i tak nie jest zbyt intensywna. Roznosząc ulotki i rozmawiając z mieszkańcami, pytam, czy słyszeli o wyborach do RO – wielu z nich jest zaskoczonych, że mieszkają nie w Śródmieściu, a na Osiedlu Centrum, i przyznają, że nie widzieli żadnych innych ulotek.





