sobota, 21 czerwca, 2025
spot_img
spot_img

Najpopularniejsze

Zobacz również...

Ciotka Paprotka: „W świecie pełnym betonu i spalin czas spędzony w przyrodzie jest najcenniejszym darem, jaki możemy przekazać naszym dzieciom”

Ciotka Paprotka, czyli Agnieszka Sztandera, to osoba wyjątkowa. Od lat zaszczepia wśród najmłodszych miłość do przyrody, świadomość ekologiczną i wiedzę, która pomaga zmieniać nasze otoczenie na lepsze. Jej zaangażowanie w edukację ekologiczną sprawia, że dzieci uczą się nie tylko o roślinach i zwierzętach, ale przede wszystkim o tym, jak dbać o środowisko i żyć w zgodzie z naturą. Jak zaczęła się jej przygoda z ekologią? Co inspiruje ją do działania?

 

Ciotko Paprotko, skąd wzięła się ta nazwa?

– Nazwę wymyślił mój mąż w oparciu o tatuaż z paprocią, który posiadam od paru lat. Muszę przyznać, że bardzo szybko się przyjęła – polubili ją duzi i mali. Jestem do niej bardzo przywiązana, dlatego cieszę się, że często wywołuje uśmiech i tak łatwo zapada ludziom w pamięć.

Gdzie odkryłaś pasję do edukacji przyrodniczej i jak to wpłynęło na Twoją decyzję, by uczyć dzieci o naturze?

– Ścieżkę edukacji przyrodniczej odkryłam na wczesnym etapie macierzyństwa. Przebywając wśród innych mam, zorientowałam się, że rodzice chcą, by ich dzieci miały jak najwięcej kontaktu z przyrodą, ale sami nie zawsze czują się w niej swobodnie. Zrozumiałam wtedy, że moje zamiłowanie do tematów przyrodniczych oraz umiejętności około surwiwalowe nabyte w harcerstwie, to w dzisiejszych czasach cenne zasoby, którymi mogłabym się podzielić. Analizując temat, trafiłam na środowisko tzw. edukatorów przyrody. Obserwowałam i podziwiałam ich działalność przez parę lat, aż wreszcie, za namową bliskich, sama postanowiłam spróbować. Punktem zwrotnym był na pewno wybuch pandemii koronawirusa i taki moment, w którym można było wyjść właściwie wyłącznie do lasu. Dostawałam wtedy dużo telefonów i wiadomości od znajomych z pytaniami o to, gdzie w okolicy Szczecina pójść do lasu i co tam robić z dziećmi. Wtedy postanowiłam, że zacznę organizować rodzinne spacery, by pokazać ludziom szlaki w naszych okolicznych lasach i nauczyć ich czerpania przyjemności z przebywania w naturze.

 Dlaczego edukacja przyrodnicza w dzieciństwie jest tak ważna?

– Edukacja przyrodnicza to przede wszystkim budowanie i podtrzymywanie relacji z przyrodą. Rozwija wrażliwość, uczy szacunku do otoczenia i zaszczepia potrzebę dbania o naszą planetę. Samo przebywanie w przyrodzie wzmacnia kondycję i odporność organizmu. Wspiera też rozwój sensoryczny, kształtuje motorykę, poprawia koncentrację; korzystnie wpływa na rozwój psychiczny, pomaga w wyciszeniu, gwarantuje wyższą jakość snu. Swobodna zabawa w przyrodzie to także doskonały trening kreatywności. Myślę, że w świecie pełnym betonu, spalin, hałasu i elektroniki – czas spędzony w przyrodzie jest najcenniejszym darem, jaki możemy przekazać naszym dzieciom.

 Jakie metody stosujesz, aby przybliżyć dzieciom świat przyrody?

– Wprowadzając dzieci w przyrodę, staram się w pierwszej kolejności zainteresować je tym, co mnie pasjonuje najbardziej – wtedy czuję, że jestem szczera i elastyczna w swoich działaniach. Nie zawsze są to obszerne tematy, najczęściej pochylam się nad jakimś jednym gatunkiem czy zagadnieniem.

Masz swoje ulubione sposoby na zainteresowanie maluchów tematem?

– Bardzo lubię się uczyć, a potem dzielić nabytą wiedzą, ale nie zależy mi na tym, by dzieci zapamiętywały wszystko, co do nich mówię. Chodzi przede wszystkim o to, by się zatrzymać, zwrócić na coś uwagę, zachwycić tym, co wokół nas… Nie zawsze się udaje, ale to nie szkodzi. Czas spędzony w przyrodzie nigdy nie jest czasem zmarnowanym. Moją ulubioną pomocą dydaktyczną są lupy – często rozdaję je dzieciom na czas naszego spotkania. Z podglądaniem świata przez szkło powiększające, wygrywa chyba tylko zabawa w błocie i strumieniu!

Czy zauważasz różnicę w podejściu dzieci do przyrody po zajęciach z Tobą? Jakie są ich najczęstsze reakcje i pytania?

– Mam to szczęście, że moi mali klienci często do mnie wracają, dzięki czemu mogę obserwować, jak rosną i się rozwijają. To, co zawsze robi na mnie największe wrażenie, to dziecięca pamięć, spostrzegawczość i naśladownictwo. Jeśli raz pokażesz dziecku, że można zajrzeć w dziuplę czy pod leżącą kłodę – prawdopodobnie już zawsze będzie tam zaglądać. Pokażesz mu śluzowca – za chwilę znajdzie ci pięć innych. To takie proste, wystarczy nadać kierunek… Uwielbiam też dziecięcą kreatywność i to w jaki sposób potrafią wykorzystać otoczenie do swojej zabawy. Owszem, zdarzają się dzieci, które nie potrafią odnaleźć się w brudzie, boją się wspiąć na przewrócone drzewo itd. Tu przyczyn może być wiele i nie zawsze jestem w stanie cokolwiek z tym zrobić, ale mam przestrzeń na to, by próbować. Rozmawiam, zachęcam, wspieram, towarzyszę, nie zmuszam i nie oceniam… Czasem grupa rówieśników czyni cuda. Pamiętam dziewczynkę, która bardzo bała się owadów. Na naszym trzecim spotkaniu, przyłapałam ją z chrząszczem, którego złapała z koleżanką. Zmiany są widoczne lub nie, ale najczęstszym pytaniem jest zawsze pytanie o następne zajęcia!

 Co Twoim zdaniem dzieci mogą zyskać w przyszłości dzięki wczesnej edukacji przyrodniczej? Jak to może wpłynąć na ich decyzje jako dorosłych?

– Mocno wierzę w to, że edukacja przyrodnicza to jeden z fundamentów zdrowego – pod względem fizycznym i psychicznym – mądrego i wrażliwego społeczeństwa. Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci i ich dzieci miały szansę pożyć jeszcze trochę na tej planecie, musimy przygotować je do tego, by chciały o nią zawalczyć. Dbamy najmocniej o to, co znamy i kochamy, dlatego chcąc kształtować w ludziach świadomość ekologiczną, powinniśmy zatroszczyć się o to, by u jej podstaw znalazły się właśnie empiryczne doznania i pozytywne doświadczenia.

Jak my, dorośli, możemy wspierać edukację przyrodniczą dzieci w codziennym życiu? Czy masz jakieś proste wskazówki dla rodziców i opiekunów?

– Regularnie zabierać dzieci w przyrodę! Tylko tyle i aż tyle. Scott Sampson, w swojej książce pt. “Kalosze pełne kijanek”, napisał na ten temat bardzo wiele mądrych rzeczy. Polecam tę lekturę wszystkim dorosłym, którzy mają kontakt z dziećmi. I dzielę się dwoma cytatami, które są mi szczególnie bliskie:

“Głęboka więź z przyrodą nie rodzi się z okazjonalnych wypraw do parku narodowego albo w dziką głuszę. Choć takie wycieczki mogą pozostawić wiele wrażeń, to ważniejsze są codzienne doświadczenia dzikich i półdzikich miejsc blisko rodzinnego domu.”

 “Wszystkie dzieci posiadają wrodzoną tendencję do łączenia się z przyrodą. Ale miłość do natury musi być pielęgnowana, inaczej wyschnie, zniknie i zostanie zapomniana.”

Pracujesz z dziećmi, ale… czy nie zauważasz, że czasami dorosłym solidna edukacja w zakresie ekologii też by się przydała?

– Oczywiście, że tak! Tu nie ma limitów wiekowych. Myślę, że każdy wynosi z moich zajęć coś innego. Dzieci zwykle czują się w przyrodzie bardzo swobodnie. Moje zadanie polega wtedy na tym, by je czymś zainteresować, pokazać im ten las od innej strony, nauczyć patrzenia trochę głębiej, nazwać coś i dać im przestrzeń do zabawy. Dorosłych często trzeba z tym lasem oswajać – to oni mają najwięcej lęków i nieprzyjemnych doświadczeń. Bardzo zależy mi na tym, by nie przekazywali tego swoim dzieciom. Jeśli zaś chodzi o samą edukację przyrodniczą i ekologiczną – tu konieczna jest praca na wszystkich płaszczyznach. Czasem ciężko mi zrozumieć to, że ludzie potrafią bezbłędnie rozpoznać gatunki zwierząt, mieszkających na afrykańskiej sawannie, a kompletnie nie znają rodzimej fauny, ale zawsze doceniam to, że poszukują odpowiedzi. I jeśli tylko posiadam wiedzę w danym zakresie – z przyjemnością się nią dzielę.

Popularne Artykuły