Szczecin znów stał się miejscem głośnych protestów rolników. Na ulicach pojawili się gospodarze z Pyrzyc, Choszczna, Myśliborza i innych okolicznych miejscowości, wyrażając swoją frustrację wobec polityki rządu oraz – szerzej – wobec decyzji zapadających w Brukseli. Protesty mają charakter powtarzający się, ale ich ton staje się coraz bardziej stanowczy. Zdaniem wielu uczestników, obecna władza nie różni się zbytnio od poprzedników – zmieniły się twarze, lecz nie zmienił się sposób prowadzenia dialogu z rolnikami.
– Minister przyjechał z niczym. Nie odpowiedział pozytywnie na żaden z naszych postulatów. Powiedział wprost, że polskie ministerstwo rolnictwa nie ma wpływu na unijne decyzje w sprawie Mercosuru czy Ukrainy. To wygląda tak, jakbyśmy znów mieli centralne sterowanie – tylko z Brukseli zamiast Moskwy – mówił podczas protestu Stanisław Barna.
Rolnicy czują się pomijani i lekceważeni. Wielu z nich mówi, że uczestniczyli w demokratycznych wyborach z nadzieją na zmianę – zarówno tych parlamentarnych, jak i samorządowych. Jednak rzeczywistość okazała się rozczarowująca. Choć władzę objęła nowa koalicja, a w wielu urzędach zasiadają nowi politycy, styl uprawiania polityki – zdaniem protestujących – pozostał ten sam: obietnice bez pokrycia, ignorowanie głosu środowiska i ucieczka od odpowiedzialności.
Wśród najważniejszych postulatów zgłaszanych przez rolników znajdują się korekty w tzw. Zielonym Ładzie, czyli unijnej polityce klimatycznej mającej wpływ na produkcję rolną. Protestujący nie sprzeciwiają się całkowicie transformacji ekologicznej – chcą jednak, by była ona dostosowana do realiów polskiego rolnictwa.
– Chcemy prowadzić nasze gospodarstwa odpowiedzialnie, ale nie możemy spełniać biurokratycznych absurdów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością na polu czy w miejscach hodowli zwierząt – mówią rolnicy.
Domagają się również uproszczenia procedur administracyjnych i zmniejszenia biurokratycznego ciężaru. Ich zdaniem, rolnik dzisiaj spędza więcej czasu przy komputerze niż w gospodarstwie. Nadmierne wymagania dokumentacyjne, skomplikowane wnioski o dopłaty i kontrole nieprzystające do rzeczywistości – to codzienność wielu z nich.
Osobnym punktem zapalnym pozostaje kwestia importu produktów rolnych z Ukrainy oraz negocjacje z krajami Mercosuru. Rolnicy obawiają się, że otwarcie rynku dla tańszych i często mniej rygorystycznie kontrolowanych produktów z zewnątrz doprowadzi do ruiny wielu gospodarstw.
– Nie wierzę, tak samo jak nie wierzy ten elektorat, który zaufał mu półtora roku temu. Mamy dzisiaj efekty tych decyzji – i nie są one dobre. Jak to możliwe, że partia, która miała zupełnie inne hasła na sztandarach, dziś popiera kandydata, który po wyborach gotów jest podpisać nową ustawę antyaborcyjną? Przecież wcześniej to właśnie PSL miało blokować tę ustawę! Mam wrażenie, że żyjemy w jakimś Matrixie. Przecież rząd tworzą cztery partie, w tym Polskie Stronnictwo Ludowe. Gdzie dziś jest poseł Rzepa? – pyta retorycznie na antenie Twojego Radia lider akcji, Piotr Kamiński z Maszewa.
Choć protesty mają pokojowy charakter, determinacja strajkujących rośnie. Rolnicy zapowiadają, że w ich oczach to nie polityka partyjna jest wrogiem, lecz brak szacunku i realnej troski o przyszłość sektora, który wciąż jest jednym z filarów polskiej gospodarki i bezpieczeństwa żywnościowego.